Docieranie do dzieci z upośledzeniem prawnym poprzez fotografię

Anonim

Dziś mamy gościnny post Samanthy Oulavong (założycielki LOVE - Lens Of Vision & Expression), która podzieliła się swoją inspirującą historią wykorzystania fotografii do zmiany życia dzieci znajdujących się w trudnej sytuacji. Chociaż ten post może nie być jednym z naszych zwykłych samouczków „jak to zrobić”, myślę, że jest to niesamowity przykład wykorzystania medium fotografii, aby uczynić świat lepszym miejscem. Zapoznaj się z pracą Samanthas. Jeśli masz zasoby, wspaniale byłoby zobaczyć wsparcie czytelników DPS, ponieważ wiem, że przyjmują darowizny na ten cel.

Każdy, kto kiedykolwiek interesował się fotografią, mógł zobaczyć lub usłyszeć o filmie „Urodzeni w burdelach” oraz o tym, jak fotograf Zana Brinski zmienił życie dzieci z Kalkuty dzięki sztuce fotografii. Ten film zmienił moje życie. Praca humanitarna zawsze była czymś, co mnie interesowało. Po huraganie Katrina testującym wolę Amerykanów na całym kontynencie, przeczytałem o nauczycielu plastyki, który pojechał do Nowego Orleanu ze wschodniego wybrzeża, aby robić sztukę z dziećmi mieszkającymi na stadionie podczas jej ferie wiosenne. Jako nauczycielka plastyki przypomniałem sobie, że pomyślałem, że chciałbym móc coś takiego zrobić.

Po uzyskaniu tytułu magistra edukacji artystycznej zacząłem podróżować do Francji, aby studiować malarstwo i język francuski. Czekając w Mediolanie na mój pierwszy wyjazd do Francji, spotkałem dyrektora organizacji non-profit, która pracuje z dziećmi w Nikaragui. To było jak spełnienie marzeń o spotkaniu z nią, więc powiedziałem jej, że powinniśmy pozostać w kontakcie.

Dwa lata później wygrałem grant od Best Buy po tym, jak wyjaśniłem im, w jaki sposób zintegrowałem technologię w mojej pracowni artystycznej. Mam wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić cyfrowe aparaty fotograficzne i niezbędne materiały, aby uczyć moich uczniów sztuki cyfrowej w gimnazjum. Ciągle prześladowało mnie „Urodzony w burdelach”. Po płaczu i szlochaniu przy bajkach dzieci, wiedziałem, że muszę coś zrobić. Przypomniałem sobie panią, którą poznałem w Mediolanie kilka lat temu, i wysłałem do niej e-mail, informując ją, że chciałbym poprowadzić warsztaty fotograficzne z jej dziećmi. Po miesiącach wymiany e-maili i planowania byłem w drodze do pracy z dziećmi w Nikaragui. Ale przed wyjazdem do Nikaragui na lato zapisałem się na niezależny kurs w lokalnym college'u, aby dowiedzieć się więcej o społecznej fotografii dokumentalnej z instruktorem, którego miałem z moich pierwszych zajęć z fotografii cyfrowej.
Zabrałem ze sobą wszystkie osiem cyfrowych kamer typu point and shoot dla ośmiorga dzieci, z którymi będę pracować. Ciepło i miłość, które okazały mi dzieci z Nikaragui, były niesamowite. Miałem wszystkie studentki i jednego mężczyznę. Martwiłem się o niego, ponieważ był jedynym uczniem płci męskiej i pomyślałem, że może z tego powodu nie wytrzyma przez resztę warsztatu. Zaskoczył mnie tym, że był pierwszym studentem, który mnie spotkał, i zauważyłem, jak przyswajał wszystko, czego go nauczyłem, jak gąbkę. Pokazałem dzieciom książkę „Women Photographers at National Geographic”, którą dał mi mój profesor do przestudiowania i aby pomóc dzieciom nawiązać kontakt z fotografią. Podzieliłem się z nimi kilkoma przykładami prac innych fotografów społecznych z Nikaragui.

Organizacja otrzymała podarowane komputery i laptopy, więc mogłem nauczyć dzieci, jak edytować ich zdjęcia za pomocą bardzo prostego programu o nazwie Picasa, pobranego z witryny Google. Zaskoczenie i radość dzieci, które widzą, że ich zdjęcia zostały przekształcone przez dodanie lekkiego kontrastu, zasługiwały na świętowanie. Kiedy wspólnie podróżowaliśmy i świętowaliśmy ich postępy w ciągu sześciu tygodni, widzę, jak warsztaty powoli ich zmieniły. Opublikowałem ich prace na flickr i podzieliłem się z dziećmi wszystkimi życzliwymi słowami zachęty, które wszyscy dla nich zostawiali. Promieniowali dumą i chichotali, kiedy opowiadaliśmy im, co zostało powiedziane o ich pracy.

Dzięki krytyce i pozytywnym wzmocnieniom dzieci z biernych słuchaczy stały się aktywnymi uczniami. Chętnie wyrażali swoje przemyślenia i pomysły dotyczące własnej pracy, jak również siebie nawzajem. To było ekscytujące widzieć, jak wychodzą ze swoich skorup i werbalnie wyrażają siebie w odniesieniu do otaczających ich problemów i obrazów, które uchwycili na swojej fotografii.

Jedyny chłopak w grupie lśnił jak gwiazda. Na koniec warsztatu wszyscy zostali poproszeni przez reżysera o podzielenie się ze mną tym, czego nauczyli się podczas warsztatów. Kiedy wszyscy w myślach przygotowywali to, co chcieli powiedzieć, zauważyłem, że jego głowa leży na stole. Kiedy w końcu nadeszła jego kolej, podniósł głowę i wszyscy zobaczyli łzy w jego oczach. Podzielił się z nami, jak wiele fotografia nauczyła go o świecie i jak zmieniła jego spojrzenie na świat. Kiedy dorośnie, chciał zostać policjantem, a potem chciał zostać fotografem!

Zrobiłem kilka działań promocyjnych dla darczyńców organizacji i zacząłem dokumentować życie dzieci i ich społeczności. Do tej pory wszyscy myśleli, że moja praca była genialna. Sam nie mogłem w to uwierzyć, bo wiem, że tak nie jest. Kiedy wróciłem do Stanów Zjednoczonych i pokazałem wszystkim swoją pracę przez flickr, nagle wielu ludzi wysłało do mnie e-maile z pytaniem, jak mogą pomóc mojej pracy i organizacji w Nikaragui.

Gdzieś w tym czasie zacząłem myśleć o organizacjach non-profit i sposobie ich prowadzenia. Miałem wizję, w której mógłbym pracować z innymi organizacjami non-profit, które pracują z dziećmi marginalizowanymi. Moim zadaniem byłaby nie tylko praca z dziećmi, z którymi pracują, ale także pomaganie organizacji partnerskiej w zdobywaniu funduszy i zwracaniu uwagi na ich pracę poprzez dokumentowanie ich pracy poprzez moje zdjęcia. Tak powstał LOVE_Lens Of Vision & Expression, organizacja non-profit, która pracuje z dziećmi zmarginalizowanymi, dając im głos poprzez sztukę fotografii.

W dalszym ciągu dzieliłem się z moimi przyjaciółmi i kontaktami z flickr, jakie były moje nadzieje i marzenia związane z moją pracą non-profit, a przytłaczająca odpowiedź, którą otrzymałem, była niesamowita. Wróciłem do Nikaragui podczas ferii zimowych, aby dostarczyć książki, które zrobiłem z dziećmi z moich pierwszych warsztatów. Miałem również misję spotkania z dyrektorem ProNica, aby omówić projekt, który chciałem zrobić z dziećmi z La Chureca, wysypiska śmieci w Managui. Dyrektorowi ProNica spodobał się pomysł, żebym pracował z dziećmi, więc ustalono, że wrócę do Nikaragui podczas ferii wiosennych.

Kiedy ferie wiosenne w końcu nadeszły w kwietniu, od razu poleciałem do Nikaragui. Po raz pierwszy odwiedziłem wysypisko śmieci drugiego dnia w Nikaragui. Widok, który ujrzałem na moich oczach, przyprawił mnie o mdłości i przerażenie warunkami, w jakich żyły dzieci i mieszkańcy. Żyli ze śmieci i śmieci. Zapach i smród były okropne. Zobaczyłem małą dziewczynkę w poszarpanej koszulce z brudem i brudem zakrywającym twarz, podchodzącą do mnie, by wziąć mnie za rękę i pokazać mi swój dom. Chciałem płakać, kiedy zobaczyłem jej młodszą siostrę, która była jeszcze bardziej brudna niż ona gryząca tę pokrytą brudem plastikową zabawkę. Widziałem kilku chłopców, którzy mieli być moimi uczniami, pływających w stawie ze śmieciami unoszącymi się wszędzie.

Tydzień, który spędziłem z moimi uczniami z La Chureca przekonał mnie, że to jest to, co mam robić od samego początku. Duma i pewność siebie, jaką okazały te dzieci poprzez pochwały i krytykę ich pracy, sprawiły, że mój fizyczny dyskomfort związany z upałem i smrodem wysypiska nie miał znaczenia. Poznałam wiele wspaniałych dzieci z La Chureca. Był David, mój niechętny uczeń, który opuścił moje warsztaty zanim się zaczęły, a potem był Wilfredo, wąchacz kleju. Połączenie, które powstało poprzez udostępnianie ich zdjęć i swobodę wyrażania swoich myśli i opinii, nagle sprawiło, że poczuli się ważni i to nie tylko dzieci z wysypiska, ale także młodzi artyści-fotografowie, którzy tworzą sztukę z celem.

Wkrótce po opuszczeniu warsztatu David przyszedł drugiego dnia i zapytał, czy może do nas dołączyć. Dałem mu jeszcze jedną szansę, chociaż nie miałem już dla niego żadnych kamer. Nie podszedłem do niego, tym razem podszedł do mnie, więc było oczywiste, że chce się nauczyć, więc dałem mu kolejną szansę. Oboje cieszyliśmy się, że wrócił, bo jego zdjęcia są po prostu niesamowite. Ciężko pracował, aby uzyskać swoje zdjęcia i chociaż ledwo mogłem zrozumieć, co chciał powiedzieć, daje mi do zrozumienia na swój własny sposób, że szanuje mnie i docenia, klepiąc mnie po ramieniu, jeśli wyjeżdżał, aby pomóc swoim rodzicom w wysypisko lub czasami po prostu się przywitać, gdy przechodził obok.

Spośród wszystkich dzieci, z którymi pracowałem w grupie, uważałem, że Wilfredo miał najtrudniejsze życie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem go kątem oka, wiedziałem, że jest inny. Chociaż nie miałem więcej aparatów do oddania, zapytałem go, czy byłby zainteresowany nauką opowiadania historii za pomocą fotografii. Dyrektor ProNica ostrzegł mnie, że dzieci, które wąchają klej, nie są zbyt wiarygodne i zaryzykuję, jeśli dam im cokolwiek wartościowego. Pomyślałem sobie, że to tylko jednorazowy aparat za 5,00 $, coś, co mogę łatwo wymienić, jeśli zostanie zgubiony lub skradziony, ale okazja, którą mu daję, jest w porównaniu z nim bezcenna. Cieszyłem się, że zaryzykowałem, ponieważ obrazy, które uchwycił Wilfredo, były tak surowe, jak się pojawiły. Z powodu trudów jego życia jego obrazy są bardziej dojrzałe niż zdjęcia innych uczniów.

Wyszedłem tam, czując się dobrze ze swojej pracy i przytłoczony zadaniem, które mam przed sobą. Nie wiedziałem, co zrobić z pracami dzieci, poza utworzeniem dla nich albumu przez iPhoto i skontaktowaniem się z galeriami w Stanach Zjednoczonych w celu wyświetlenia ich prac. Kilka dni później dostałem e-mail od właściciela galerii z Nikaragui, który śledził mojego bloga, odkąd zacząłem te warsztaty fotograficzne z pierwszą grupą dzieci. Powiedział mi, że chciałby pokazać pracę uczniów w centrum kulturalnym w Granadzie w Nikaragui, aby pomóc LOVE zebrać fundusze na pomoc tym dzieciom.

Wszystko się udało i mogliśmy pokazać naszą pierwszą wystawę prac dzieci w Associones de Promotores de la Cultura w Granadzie. Najbardziej zaskakująca była odpowiedź od jednej z moich uczennic, Flory. Wyraz szoku na jej twarzy, gdy była świadkiem wyświetlania jej własnych zdjęć i wszystkich gości przychodzących, aby zobaczyć jej pracę i przyjaciół, był przytłoczony. Ukryła się przed tłumem w kącie, a kiedy w końcu do niej podszedłem, zapytałem ją, co myśli i wszystko, co od niej dostałem, to łzy spływające po jej twarzy. Poprosiłem jedną z młodszych studentek o tłumaczenie dla mnie, abym mógł zrozumieć, dlaczego płacze, ale nic z niej nie wyciągnęliśmy. Jednak widząc, jak się uśmiechają i promienieją dumą, gdy reporterzy podchodzą do nich i zadają pytania na temat ich pracy, poczułem, że osiągnąłem coś wyjątkowego.

Tydzień po wystawie poleciałem do Kambodży, aby pracować z inną oddolną organizacją non-profit, która pracuje z dziećmi, których życie zostało dotknięte wirusem AIDS / HIV. Podobnie jak Nikaragua, nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale miałem ze sobą przewodnik Lonely Planet po Azji Południowo-Wschodniej i to było wszystko, czego potrzebowałem. Nie wiedziałem, jak to na zawsze wpłynie na mnie i moje plany na przyszłość. Moje warsztaty z dziećmi ze slumsów Boeung Kak Lake i intymne rozmowy, które prowadziłem z nimi w ich domach i rodzinach, przybliżyły mnie do ich losu i ich historii. Te dzieci pochodzą albo z domów jednorodzinnych, ponieważ ich ojciec zmarł na AIDS, albo mieszkają z obojgiem rodziców zakażonych wirusem HIV.

Kosal, jeden z moich uczniów, ma 17 lat i musiał rzucić szkołę w siódmej klasie, ponieważ stracił ojca na AIDS i musiał pracować jako parkingowy, aby utrzymać matkę i babcię. Jest niesamowicie utalentowany. Po tym, jak pokazałem im prace Sebastiao Salgado, Henri Cartiera Bressona i pochodzącego z Kambodży Ditha Prana, starał się jak mógł uchwycić to, co uchwycili, próbując opowiadać historie za pomocą swoich fotografii poprzez uważną obserwację otoczenia.

To bolesne, gdy widzę, że taki talent istnieje, ale zostałby niezauważony, gdyby Kosal nigdy nie miał takiej możliwości. Dzięki pomocy kontaktu z flickr, który skontaktował się z Johnem Vinkiem z Magnum photo, Kosal mógł wziąć udział we wrześniowych warsztatach fotograficznych dla fotoreporterów podczas Krajowej Konferencji AIDS w Phnom Penh w Kambodży we wrześniu. Właśnie takie chwile sprawiają, że jestem dumny z pracy, którą wykonuję. Chodzi o to, aby dać tym dzieciom możliwości i dzielić się swoją pracą i historiami z resztą świata, aby mogły zainspirować tych, którzy widzieli ich zdjęcia, do podjęcia działań.

Podobnie jak w Nikaragui, pracowałem w sieci najlepiej, jak mogłem, będąc w Kambodży. Dzięki mojej sieci kontaktów mogłem podjąć pracę jako wolny strzelec dla dużej organizacji non-profit w Kambodży. Powiedziałem organizacji, że nie będę ich obciążał za moją usługę, ale ostatecznie i tak mi zapłacili i sponsorowali moją pierwszą indywidualną wystawę w Phnom Penh.

Wystawa fotografii była niespodzianką. Szukałem miejsca na wystawę moich kambodżańskich studentów, którzy będą pracować przez następny rok, a kurator powiedział mi, że jeśli będę miał pracę, galeria będzie otwarta za około tydzień i przez dwa tygodnie. Po prostu nie mogłem przegapić okazji do rozpowszechnienia słów o mojej pracy non-profit w Kambodży, więc pośpiesznie i dużo szczęścia udało mi się zorganizować program.

Otrzymałem relację prasową z Voice of America Cambodia, radiowy talk show, a następnego dnia reporter przeprowadził wywiad z moimi studentami z Kambodży na temat MIŁOŚCI i jej wpływu na nich. Przedstawiciel programowy organizacji, z którą pracowałem, był z dziećmi podczas rozmowy telefonicznej i powiedział, że spośród nich wszystkich najwięcej opowiedział Kosal o tym, jak fotografia zmieniła jego życie. Podobnie jak mój inny student z Nikaragui, kiedy dorośnie, chciał zostać mechanikiem samochodowym, a potem chciał zostać fotografem.

Planuję powrót do pracy z moimi studentami z Kambodży i dotarcie na nadchodzące lato do bardziej zaniedbanych populacji w Azji Południowo-Wschodniej. Ale zanim to zrobię, planuję, jakie projekty zamierzam zrealizować z sierotami zakażonymi wirusem HIV w sierocińcu na Haiti podczas moich dwutygodniowych wakacji zimowych w grudniu 2008 roku. W przeciwieństwie do wszystkich innych organizacji non-profit, które pracowałem, ten dotknie mnie w inny sposób. Zamiast spędzać tylko kilka godzin dnia z dziećmi, będę mieszkać z tymi dziećmi w sierocińcu.

Nie jestem pewien, jak to wszystko sfinansować, ale zostałem pobłogosławiony wieloma kontaktami z flickr, którzy hojnie wspierają moją sprawę. Zacząłem zbierać pieniądze, aby pomóc Stowarzyszeniu Indradevi, organizacji non-profit, z którą pracowałem, i ich dążeniu do wspierania edukacji dzieci. Do tej pory zarobiliśmy już blisko 800,00 $. Zaczynam własną firmę fotograficzną, aby pokryć moje wydatki i kto wie, dokąd to pójdzie. Jako nauczyciel angażuję moich uczniów, ich rodziców i resztę szkoły w docieranie do dzieci z innych części świata poprzez zbieranie funduszy.

Jestem bardzo szczęśliwy, że mam możliwość pracy z tyloma młodymi ludźmi i wpływania na ich życie poprzez fotografię. Wszystko, czego kiedykolwiek chciałem, to uczyć, podróżować, fotografować i wpływać na życie podczas podróży i czuję, że moje marzenie staje się coraz bardziej rzeczywistością niż kiedykolwiek. Wciąż jeszcze nie opanowałem sztuki fotografii, ale ucząc moich studentów, uczę się i rozwijam razem z nimi.