Praca w sierocińcu zawsze była moim marzeniem.
Wiem. To trochę przypadkowe i nie do końca typowe dla amerykańskiej dziewczyny. Ale to prawda: praca w sierocińcu była moją najwcześniejszą pracą marzeń. Myślę, że miałem 9 lat. Nie pamiętam, co przyszło mi do głowy, ale wtedy powiedziałem mamie, że chcę pracować w sierocińcu.
Czasami pomysły i marzenia w życiu wydają się niesamowicie przypadkowe. Pamiętam, że byłem młodszy i zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę w stanie wykorzystać wszystkie dary i spełnić wszystkie marzenia, które miałem. Od najmłodszych lat wiedziałem, że jestem wizjonerem - a nie marzycielem, bo tak naprawdę potrafiłem rozbić swoje marzenia na cele i postanowiłem je osiągnąć z zapałem.
W marcu spełniło się wiele marzeń.
Myślę, że wielu fotografów czuje podobnie jak ja: Chcemy zmieniać świat poprzez naszą sztukę. Czasami trudno jest wiedzieć, jak to zmienić. Czasami udaje nam się to dzięki wykonanym przez nas zdjęciom. Czasami udaje nam się to poprzez budowanie relacji. Czasami udaje nam się to dzięki inwestowaniu i poprawianiu życia. Myślę, że dla każdego jest inaczej, ale przeważnie pragniemy nieść światu piękno i nadzieję. Jakoś wiemy, że możemy to zrobić poprzez fotografię.
Dzięki intensywnemu planowaniu, wielu modlitwom, dziesiątkom e-maili i garstce chętnych osób fotografia zmieniła życie setek dzieci w Kolumbii.
Wziąłem ze sobą 4 fotografów. Mieliśmy różne pochodzenie i talenty. Jeden był technicznym guru. Jeden był fotografem ślubnym. Jeden był uroczym fotografem portretowym. Marzyło się o zostaniu fotoreporterem misji. Wszyscy zebraliśmy się, aby uczyć kolumbijskich dzieci fotografii.
Przywieźliśmy ze sobą 10 aparatów. Zaczęliśmy w szkole publicznej. Codziennie przez następny tydzień prowadziliśmy zajęcia z języka angielskiego za pośrednictwem platformy fotograficznej. Jeden dzień był kompozycją. Jeden dzień rządził trzecią częścią. Jeden dzień był perspektywiczny. Mając klasy od 30 do 35 dzieci, zorganizowaliśmy rotacje po 3 osoby. Jedna grupa słuchała lekcji fotografii, druga opowiadania, a ostatnia ćwiczyła. Mieliśmy tylko 8 minut na obrót i zdaliśmy sobie sprawę, że nasz cel był ambitny. Ale jakoś to się stało. 200 kolumbijskich dzieci, które nigdy nie miały lekcji fotografii, mogło usłyszeć kilka wyjaśnień i wskazówek oraz ćwiczyć używanie aparatu z przyjaciółmi. To było niesamowite przeżycie.
W następnym tygodniu przenieśliśmy się do sierocińca w odległej części Kolumbii pod Bogotą. Mieliśmy pół dnia z 13 dziećmi zamiast 35 minut z 30 dziećmi, jak w szkole. W tym czasie mogliśmy inwestować jeden na jednego. Mimo bariery językowej szybko nauczyliśmy się poprawnych terminów fotograficznych w języku hiszpańskim. Kiedy dzieci robiły zdjęcia, używaliśmy ruchów rąk i wyrazu twarzy, aby je poprowadzić, wskazać ciekawe tematy lub pomóc im się poprawić. Pod koniec dni podarowaliśmy im coś bezcennego: ich własne zdjęcia wydrukowane na przenośnej drukarce, którą przywieźliśmy właśnie w tym celu.
Tuż przed wyjazdem moja znajoma powiedziała mi, że kiedyś wyjechała do Ameryki Południowej i przez jakiś czas pracowała w sierocińcu. Tam dowiedziała się, że zdjęcia są jednym z najcenniejszych przedmiotów dla sierot. Te dzieciaki nie mają prawie nic, ale zdjęcia są dziełami sztuki, do których są dołączone wspomnienia o nieopisanej wartości. Nadal zaniemówiłem, myśląc, że moglibyśmy dać tym dzieciom coś tak prostego, co by dla nich wiele znaczyło.
Każdy z nas obiecał co miesiąc pisać do tych dzieciaków, przesyłać zdjęcia projektów, nad którymi pracowaliśmy i nas w akcji. Mamy nadzieję, że nasza inwestycja może pobłogosławić te dzieciaki, które naprawdę nikogo nie mają.
Nie potrafię nawet powiedzieć, jak bardzo byłem zdumiony niewykorzystaną kreatywnością niektórych z tych dzieciaków. Wzięli proste lekcje, które im daliśmy i włożyli wiele serca w swoje zadania. Patrząc wstecz, dziwię się, że te dzieciaki nigdy nie odkryłyby swojej kreatywności, gdyby nie dano im aparatów do odkrywania tej wyobraźni.
Opowiadam ci tę historię nie dlatego, że jestem czymś niezwykłym: mówię ci to, ponieważ mam nadzieję, że możesz zdobyć inspirację, aby uwierzyć w siebie i to, co możesz również wnieść do świata. Jeśli każdy fotograf, którego znam, może wykorzystać swoje dary, aby dotrzeć do potrzebujących, świat naprawdę może stać się piękniejszy.