Kiedy przestać być fotografem i zacząć być edytorem zdjęć

Anonim

W pewnym momencie każda sesja zdjęciowa dobiega końca. Każda sesja portretowa, sesja z książką kucharską, rodzinne wakacje, kampania reklamowa, ukończenie studiów, ślub i fotoreportaż w końcu dochodzą do punktu, w którym trzeba odłożyć aparat i zobaczyć, co masz. Gratulacje - właśnie zostałeś edytorem zdjęć. Żeby było jasne, nie mówię o korekcji lub manipulacji w Lightroomie, Photoshopie ani żadnym innym dostępnym pakiecie oprogramowania do edycji obrazu. Mówię o zadaniu polegającym na tym, aby usiąść z 367 pobranymi obrazami i móc spojrzeć na własną pracę obiektywnym, krytycznym okiem i zredukować je do najlepszej pracy. Prawdę mówiąc, jest to jedna z tych wzorcowych cech, które definiują termin „zawodowy fotograf”. Niektórzy ludzie definiują ten termin na podstawie sprzętu, podczas gdy inni opierają go na tym, czy otrzymujesz wynagrodzenie za swoje zdjęcia (a jeśli tak, to ile). Dla mnie definiuję to w dużej mierze w oparciu o zdolność fotografa do przynajmniej tymczasowego zerwania emocjonalnego związku z pracą i uświadomienia sobie, że nie powinni przesyłać dziesięciu zdjęć tego samego zachodu słońca na swoje konta Flickr lub 500px tylko dlatego, że kąt w każdym z nich jest nieco inny.

Po raz pierwszy nauczyłem się tej lekcji kilka lat temu, kiedy zaczynałem jako druga strzelanka dla wysokiej klasy fotografa ślubnego. Pojawiłem się w studio pewnego poniedziałkowego ranka po wielkim weekendowym weselu, podekscytowany pomocą przy The Culling. Wstępna krytyka w noc wesela była bardzo pozytywna, więc czułem się dobrze. Dopóki nie zaczęliśmy przeglądać obrazów. „Usuwasz TEN? Poważnie? Chwileczkę - co było nie tak z TYM!?! ” Zanim skończyliśmy, poważnie kwestionowałem mój nowy wybór zawodu. Moja szefowa próbowała wyjaśnić, że kiedy panna młoda zacznie przeglądać dowody, zostanie przytłoczona (i to nie w dobry sposób) mając tak wiele podobnych zdjęć, że wybranie jej ulubionych i złożenie zamówienia byłoby zadaniem nie do pokonania. Nie było w nich wystarczająco dużo różnic.

Chociaż nie chciałem tego przyznać, miał rację. Nienawidzę, kiedy to się dzieje.

Najważniejsze było to, że panna młoda naprawdę nie potrzebowała pięciu portretów 3/4 z różnym stopniem nachylenia, podczas gdy dwa - MOŻE trzy - to więcej niż wystarczające. Celem lekcji było nauczenie się edytowania siebie poprzez myślenie jak klient. To lekcja, którą od tamtej pory próbuję nieść ze sobą przy każdym zadaniu. Pomyśl o tym w ten sposób - czy kiedykolwiek musiałeś przesiedzieć trzygodzinną sesję maratonu, będąc zmuszonym do oglądania każdego zdjęcia, które twój najlepszy przyjaciel zrobił na wakacjach? Oczywiście, że tak. Wszyscy tam byliśmy. O ile lepiej byłoby, gdyby zredagowali się do dwudziestki najlepszych? Widzisz, dokąd z tym zmierzam?

To był import Lightrooma z zeszłego tygodnia, kiedy kręciłem ostatnie cztery dania z trzydziestu, do których wykonania zlecono mi kręcenie do nadchodzącej książki kucharskiej. Poważnie przesadziłem z tym. Zrzut ekranu pokazuje tylko 24 z 39 klatek kanapki, które zrobiłem. Trzydzieści dziewięć ramek kanapki! Nie tylko nie chcę, aby klient musiał przejść przez tyle zdjęć, aby wybrać ten, który znajdzie się w książce, ale nie chcę, aby wiedział, że zrobienie zdjęcia kanapki zajęło mi 39 klatek! Wiedza o tym, jak edytować siebie, ma kluczowe znaczenie. Niestety, mało fotografów uczy się, jak to robić dobrze.

Praktyczną zasadą jest nie tylko pokazanie z siebie wszystkiego. Ma pokazać najlepiej jak potrafisz . Jeśli zrobiłem 100 zdjęć, prawdopodobnie 50 trafi do folderu „wybrane”. Z tych 50, może 30 jest naprawdę dobrych. Zmniejszaj swoje liczby o połowę, przechodząc od „naprawdę dobrych” do „O TYM właśnie mówię!” Jeśli jestem Twoim klientem, spędziłem już sporo czasu i pieniędzy, aby Cię zatrudnić. Wiem, że jesteś dobry. Pokaż mi, jaki jesteś dobry, nie marnując mojego czasu i pokazując mi, co potrafisz. Gdy tylko uda ci się usunąć własne emocje z równania, będziesz myśleć jak edytor zdjęć i będziesz znacznie lepiej przygotowany do prezentowania tylko swoich najlepszych prac, niezależnie od tego, czy klientem jest panna młoda, zespół czy wydawca książek. (Na marginesie, ta sama rada dotyczy zgłaszania się do konkursów fotograficznych. Myśl jak sędzia, a nie fotograf).

Widzę, że niektórzy kiwają głowami, ale niektórzy nadal są sceptyczni. „Wstałem o trzeciej nad ranem, aby dostać się na miejsce, i ustawiłem się w samą porę, aby zobaczyć, jak słońce wschodzi nad grzbietem góry…” Zatrzymaj się w tym miejscu. Zasada nr 1 krytyki moich studentów fotografii brzmi: „Nie rozmawiaj, gdy zdjęcie pojawi się na ekranie. Stary frazes, że każdy obraz opowiada historię, jest prawdziwy, ale musisz pozwolić, aby obraz to opowiedział. Nie obchodzi mnie, jak trudno było zrobić zdjęcie lub że byłeś szczęśliwy / przygnębiony / zły / obojętny, kiedy go wykonałeś. Chociaż wynik zawsze ma znaczenie, niekoniecznie możesz powiedzieć to samo o historii z przeszłości. Zachowaj historie, aby któregoś dnia napisać książkę. Na razie praca musi mówić sama za siebie.

Nauka samodzielnego edytowania przynosi korzyści we wszystkich dziedzinach. Jeśli jesteś profesjonalnym fotografem, Twoi klienci docenią zarówno Twoją jakość, jak i profesjonalizm. Profesjonaliści, hobbystowie i entuzjaści mogą nie tylko lepiej wybierać śmietankę, ale także mogą w końcu zacząć edytować mentalnie siebie, zanim jeszcze naciśną spust migawki. Technologia cyfrowa sprawiła, że ​​odejście od sesji obejmującej kilkaset zdjęć jest łatwiejsze niż kiedykolwiek. Przypuszczam, że to świetnie, ale po co tworzyć dla siebie tyle dodatkowej pracy? Naucz się myśleć jak edytor zdjęć, a cała ta dodatkowa praca zniknie.